To i owo............

Magnolie.

Akwarela A4

      Papier Arches, farby Białe noce

Nigdzie nie wyjeżdżałam(na razie), ale zrobiłam sobie wakacje  od internetu, "od blogowania"...........i malowania.......

Uruchamiałam komputer na chwilę,  przelatywałam kilka stron, po cichu zajrzałam tu i tam i już mnie nie było. 

Od marcowego posta, minęło  dużo czasu, tematów nasuwało się sporo, ale po głębszej analizie eliminowałam każdy z nich. Dopadło mnie totalne zniechęcenie........do wszystkiego, choć przeczytałam sporo książek- coś koło 40(dobre i to).

Kolejne przeczytane, czas na następną "porcję". 

                       

Otrząsnęłam się trochę z tego marazmu i wzięłam się za malowanie przedpokoju(wcześniej odnowiłam meble w kuchni). Nie chciałam i nie mogłam angażować w to męża, mój pomysł i moja praca. Byłam zmęczona ale cała szczęśliwa, że dałam radę. Pod pędzel, niejako z biegu, poszła też  doniczka.

 

 Osłonkę  malowałam farbami akrylowymi, a że tylko takie kolory miałam pod ręką, więc wyszło jak wyszło, ale i tak bardziej mi się podoba, niż taka nijaka w nieciekawym odcieniu zieleni. 

Kolejna "zachcianka", szafka siedzisko. Wytargałam z piwnicy starą zniszczoną szafkę. Najpierw mycie, potem czyszczenie i uzupełnienie braków szpachlą. Część jest malowana, część oklejona tapetą, na to miękka podusia. Trochę pracy, drapania, malowania, chwila przy maszynie.........i ta dam, gotowe siedzisko. 

"Popełniłam" też dwa obrazki, tylko!. Pierwszy w oleju i jak zwykle szpachelką. Płótno tak się wypaczało, że nawet moczenie wodą od środka niewiele pomagało. Nie wyrzuciłam od razu, skończyłam obrazek bo sądziłam, że zachęci mnie to do namalowania kolejnego, na lepszym podobraziu. Nie zachęciło:(. Pokazana na wstępie akwarelka też miała zachęcić.........do więcej..........Mam nadzieję, że mi przejdzie ta niechęć, bo choć ciągle o tym myślę, to  nie nasuwa się żaden temat i generalnie nie chce mi się.

Na łące. 

Olejny na płótnie, 30/40

Podziwiałam niedawno kolorowe makramy i skusiłam się, żeby spróbować takie cudo sobie zrobić. Było trochę zabawy z farbowaniem kolejnych nitek, wbrew pozorom nie była to(przynajmniej dla mnie) taka prosta sprawa.

Oczywiście wyszło nie takie cudo  jak chciałam, ale makramę skończyłam. Jeśli jeszcze kiedyś  skuszę się na zrobienie  kolejnej  w kolorze, będę już wiedziała jak się do tego zabrać, więc nawet mniej udana praca czegoś uczy. 

                             

                                           Poprzednia powędrowała do przedpokoju, ta kolorowa jest lepiej widoczna na jasnej ścianie.

                                             

Na tapecie stara szkatuła  i drewniana skrzynka. Nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie, na razie wygląda to koszmarnie......ale lubię takie "before i after".........więc będę działać. Zastanawiam się tylko do czego ich potem użyję, bo świec, świeczników, skrzynek i pudełek u mnie zatrzęsienie.......hehehe...........

Wszystkim zaglądającym  dziękuję za każde dobre słowo zostawione tutaj i serdecznie pozdrawiam. Wanda